„Aby o nas nie zapomniano” - recenzja filmu „Jeszcze dzień życia”
- Kontra Poznań
- 12 lis 2018
- 2 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 12 lis 2018
Ryszard Kapuściński, najsłynniejszy polski reporter, w 1976 roku napisał książkę „Jeszcze dzień życia”. Jego doświadczenia z wojny domowej w Angoli do roku 1975 roku, na ekran postanowił przenieść duet reżyserski w postaci Damiana Nenowa oraz Raúla de la Fuente. Pieczołowicie przygotowywana animacja dokumentalna była zapowiadana już w 2013 roku, ale do kin trafiła dopiero w 2018 roku. Na 22 międzynarodowym festiwalu filmów dokumentalnych Off Cinema, który odbywał się w Poznaniu w dniach 17-21.10.2018 roku, „Jeszcze dzień życia” był filmem otwarcia.

Fabularnie zostaje zarysowany konflikt ogarniętej chaosem Angoli. Ryszard Kapuściński spędził trzy miesiące w obiętym wojną kraju, aby zdawać depesze do Polskiej Agencji Prasowej. Poruszając się z Luandy w głąb Angoli, Kapuściński powoli wychodzi ze swojej roli zwykłego obserwatora. Pomimo swojej dokumentalnej otoczki, film ogląda się jak zwarte kino akcji w komiksowej oprawie. Nie brakuje tutaj wybuchów, szybkich jazd, strzelanin, napiętych dramaturgicznie rozwiązań fabularnych. Zdecydowanie film odchodzi od swojego dokumentalnego zapisu rzeczywistości na rzecz dopowiedzeń wykorzystywanych przy pomocy animacji. Zasadniczo to gadające głowy i fragmenty rejestrujące świat stanowią dodatek do epickiej narracji wojennej.
Nie bez przyczyny film będzie porównywany do słynnego „Walcu z Baszirem”Ariego Folmana. Komiksowa oprawa zostaje wzbogacona o metafory i oniryczne wizje, które dodają emocjonalny wydźwięk opowiadanej historii. Technika motion capture odpowiednio współgra z podkładanymi głosami polskich aktorów (w głównej roli Marcin Dorociński), dzięki czemu te nie rażą polskiego widza sztucznością wypowiadanych kwestii, co często się zdarza w dubbingowanych wersjach. Problematycznie robi się, dopiero kiedy widz zda sobie sprawę, że zarysowany na początku filmu kontekst historyczny jest nie wystarczający, a surrealistyczne sekwencje, mimo że wizualnie piękne, oddzielają widza od poznawczej mocy dokumentu. Nie udaje się zachować spójności między opowiadanym dramatem ludzkich żyć w konfrontacji z wojną a psychoanalitycznym spojrzeniem na mętlik w głowie bohatera. Długi czas powstawania filmu niestety brutalnie konfrontuje się z obecnymi trendami i przyzwyczajeniami widzów, którym technika slow motion zdecydowanie przestałą się kojarzyć z odkrywczością i suspensem. Jeżeli odbiorcą jest osoba niezaznajomiona z powieścią Kapuścińskiego, to ambaransem będzie odnalezienie balansu w szalonej akcji przeplatającej reporterskie wstawki a refleksją na temat cierpienia zbiorowego.
Trudni w ocenie są też główni bohaterowie, którzy przyciągają uwagę widza – zwłaszcza Carlota – dostają odpowiedni czas ekranowy, ale zostają stłumieni widowiskowością poszczególnych scen. Oniryczne wstawki przytłaczają, a czasami wręcz banalizują przekaz. W jednej ze scen Kapuścinski oglądając krwawe wydarzenia z Angoli, zaczyna wspominać II wojnę światową, co zostaje w oczywisty sposób zwizualizowane na ekranie. Niewykorzystana jest również postać Queiroza, któremu przypadła rola mentora, ale bez psychologizacji umożliwiającej głębsze odczytanie postaci. W sposób świetny jednak udało się pokazać rolę reportera. Nie tylko jako kronikarza wydarzeń, fotografa wojennego, ale również jako postać mającą wpływ i obowiązki na poszczególne osoby i sytuacje. W jednej ze scen, Carlota prosi Ryszarda Kapuścińskiego, aby ten zadbał, że pamięć o nich nie przepadnie. „Aby o nas nie zapomniano”. Polski reporter obietnicy dotrzymuje. Twórcy filmu dali świadectwo, że o Ryszardzie Kapuścińskim i jego twórczości również się nigdy nie zapomni, nawet wtedy, gdy jego ekranowe zmagania nie będą idealnie przedstawione.
Maciej Szymkowiak
Kommentare