top of page

Księgarnia

  • Zdjęcie autora: Kontra Poznań
    Kontra Poznań
  • 4 mar 2019
  • 3 minut(y) czytania

Siedziała za ladą. Pomieszczenie było objęte półmrokiem, stojące na regałach książki zdawały się pochłaniać całe światło, które wpadało przez szyby witryny do środka. Piła niesmaczną kawę, od której skręcało jej kubki smakowe, bez niej jednak ból głowy nie pozwalałby jej zebrać myśli. Dzień jak co dzień.

Wyszedł ze szkoły, wdychając gorące powietrze. Rozpiął koszulę przy szyi, adrenalina powoli z niego schodziła. Jeszcze kilka dni i będzie miał maturę za sobą. Szedł przed siebie, chcąc pobyć chwilę sam.

Przyszła do pracy punktualnie, mimo że udała się do niej pieszo. Kiedyś jeździła tramwajem, te kilka minut spędzone w pojeździe poświęcała na czytanie. Teraz wolała iść, w ramach oszczędności pieniędzy, nie czasu. Nie czytała w drodze do pracy.

Szedł uliczkami starego miasta. Nie wiedział, dokąd one go zaprowadzą, ale wiedział, że jeśli nie będzie nigdzie się kierował, to dojdzie, gdzie trzeba. Chciał się zatopić w chwili.

Westchnęła głęboko. Stary lokal na starym mieście, w którym kupowali starzy ludzie. I ona, młoda. Już niedługo i to straci. Tak jak chęci, pasje. Pokręciła głową, takie myśli do niczego jej nie doprowadzą.

Może pójdzie na kawę? Ostatnio zasmakował w tym czarnym napoju, szczególnie lubił usiąść z dobrą powieścią i zatopić się w mieszance słów i kofeiny, ale nie, lepiej nie, jest jeszcze zbyt nabuzowany.

Zabrała się za wypełnianie faktur. Klienci i tak nie mieli się pojawić w najbliższym czasie, dopiero koło południa ktoś się pojawi. Jakoś musiała spędzić czas, choćby i robiąc to do, czego została zatrudniona.

Potrząsnął głową. Znowu zaczął myśleć nad odpowiedziami, liczyć ile miał procent, ale nie, i tak tego nie zmieni. Musiał się uspokoić.

Kiedyś tak nie było. Uwielbiała czytać, chowając książkę za ladą. To był jeden z powodów, dla których tu pracowała. Spokojna atmosfera, cisza, w której można było usłyszeć szmer z książek, dźwięki niewypowiedzianych słów, spisanych na setkach, tysiącach stron woluminów poukładanych równo, była idealną towarzyszką w jej zbrodni, zdradzie przeciw ludzkości, gdy zamiast wypełniać papierkową robotę, czytała książki.

Jego wzrok padł na starą księgarnię. Tak, tego mu było trzeba. Wszedł do środka, z ulgą przyjął chłód lokalu. Przywitał się ze sprzedawczynią, kobietę przed trzydziestką, ubraną w szary, zużyty kostium. Spojrzała się na niego z ledwo widoczną niechęcią. Nie miała ochoty go obsługiwać, dzieciaka w garniturze kupionym przez rodziców.

Patrzył na grzbiety książek, szukając czegoś ciekawego, co zwróci jego uwagę. Miał ochotę kupić sobie coś oryginalnego. Patrzyła na jego ręce, nie chciała, by znowu jakiś bachor coś ukradł. Już nieraz się przekonała, że nawet najniewinniej wyglądające osoby potrafią zabrać coś z półek. Nie chciał wyglądać podejrzanie, udawał więc, że szuka czegoś konkretnego, przyglądając się dokładnie tytułom i trzymając ręce przy sobie. Właściciela to nic nie kosztowało, za książki wyniesione z księgarni potrącał z pensji pracowniczki, która dała je sobie wynieść.

W końcu zobaczył znajome nazwisko. Wyjął ją i przeczytał pierwsze zdanie. „Kurestwo nie z tej ziemi”. Już wiedział, że los go specjalnie tu sprowadził po tę powieść. Podszedł do lady.

– Dzień dobry, chciałbym kupić tę książkę.

Wzięła ją do ręki. Znała dobrze ową powieść. Nie była dobra, mimo że autor był znakomity. Spojrzała na niego. Czuł się niepewnie, widząc w jej oczach zniechęcenie i politowanie. To nie jest zły chłopak, pomyślała. Co za straszna baba, przyszło mu do głowy.

Dawno już niczego nie polecała. Kiedyś uwielbiała to robić, opowiadać, co jest w tej, a co w tamtej książce. Dlatego z początku lubiła tę pracę, bo mogła polecać teksty i ludzie ją słuchali, ale gdy skończyły się studia i początkowe dorabianie zmieniło się w pracę dla utrzymania się, podejście jej również nie było takie samo, ale jednak, gdy widziała w oczach tego chłopaka pasję, ciekawość, autentyczną chęć pochłonięcia słów wzrokiem, nie mogła się powstrzymać od powiedzenia:

– To nie jest dobra książka – uśmiechnęła się. Kolejna rzecz, której dawno nie robiła w pracy.

– Weź lepiej coś innego, najlepiej… – pokazała mu inny tytuł. Wziął go, przejrzał. Chyba się mu spodobał, w każdym razie go kupił. I uśmiechnął się do niej, podziękował. I wyszedł.

Patrzyła, jak wychodził i wróciła do pracy. Czas jej jakoś upłynął. Wieczorem wróciła do domu, zrobiła sobie herbatę. Ostatnimi czasy o tej porze dnia zaczynała przeglądanie internetu, tym razem jednak stanęła przed półką z książkami. Wielu z nich nigdy nie czytała, bolał ją widok nietkniętych stron, ale nie miała ochoty tego zmieniać. Dzisiaj jednak chciała którąś zacząć, nie wiedząc czemu. W końcu się zdecydowała, ale zamiast zaczynać nową, sięgnęła po dobrze jej znaną.

Usiadła wygodnie w fotelu, chciała wziąć łyka herbaty, ale okazała się jeszcze za gorąca. Otworzyła książkę i wskoczyła między strony, wzięła głębokiego nura między słowa. Płynęła przed siebie, przez karty powieści, śmiejąc się wraz z towarzyszącymi jej postaciami, wątkami, zachwycając się krajobrazem wyobraźni, nie chcąc się wynurzać.

W końcu jednak musiała to zrobić. Gdy chciała wziąć kolejnego łyka herbaty, ta już była lodowata. Stanisław Karkosz

Comments


bottom of page