top of page

Dzień, w którym zostałem Batmanem

  • Zdjęcie autora: Kontra Poznań
    Kontra Poznań
  • 18 lis 2018
  • 2 minut(y) czytania

Kilka lat temu czytałem wywiad z Christopherem Nolanem, o jego wizji Batmana. Opowiadał, jak postrzega tę postać, co chciał w niej uchwycić, kręcąc swoje ekranizacje komiksów. Stwierdził wówczas, że dla niego Mroczny Rycerz to nie jest wcale bohater, tylko człowiek, napędzany przez złe intencje, które chce przemienić w coś dobrego.

Nawiązuję do tego, ponieważ chciałem napisać o dniu, w którym zostałem Batmanem.

Jakiś czas temu spotkałem się ze znajomym, z którym relację najlepiej by określiło słowo frienemy; ni to przyjaciel, ni to wróg. Zawrzała między nami dyskusja o edukację, czy chodzenie do szkoły, zdawanie matury ma sens. Jest to często nawracający temat przy naszych spotkaniach, a że mamy na niego skrajne różne poglądy, to i wniósł on wiele emocji do naszej rozmowy.

W skrócie broniłem swojej tezy, że edukacja służy całemu społeczeństwu, ucząc ludzi współegzystować, on zaś ją odrzucał, twierdząc, że nie każdemu ona służy. W pewnym momencie zadał mi pytanie, czy kiedykolwiek brałem udział w wolontariacie, czy nalewałem zupę bezdomnym etc. Zanim zdążyłem mu odpowiedzieć, przerwało nam wejście trzeciej osoby.

Chociaż bardzo nie lubię, kiedy mi się przerywa i jeszcze bardziej, kiedy nie mam ostatniego zdania, to nie chcę marnować czasu na tę dyskusję, ale wówczas, po tej rozmowie, odczuwałem złość, że to nie ja ją zakończyłem, że nie miałem szansy mu odpowiedzieć. Następnego dnia nie mogłem się opędzić od wspomnienia tej rozmowy, tego, co chciałem jeszcze dodać.

Wypełniała mnie złość, której nie mogłem wylać. A także… inna myśl kołatała mi się w głowie.

Ostatecznie stwierdziłem, że nie można nikomu narzucać swojej wizji świata. Spieranie się z ludźmi o innych poglądach nie ma sensu, ma go za to pomaganie innym. To jest dość zabawne, ale wielokrotnie chciałem brać udział w wolontariacie, jednak nigdy nie znajdowałem czasu. Aktualnie, przy nadmiarze obowiązków, tym bardziej jest to niewykonalne. Jednakże, od czego jest internet, jeśli nie od robienia tego, co wydaje się niemożliwe.

Każdy chyba trafia na jakiś link wiodący do pomocy innym. Czasem zdarzy się nam wejść, przelać coś, wspomóc, częściej jednak pomijamy takie wiadomości… jak każde. Zdecydowałem się wesprzeć osoby poszkodowane w wybuchu, który miał ostatnio miejsce na Dębcu oraz kilka innych, które znalazłem w internecie. Pieniądze, które zarobiłem i odkładałem na samochód, na podróże, na ślub, przyszłość- poszły na pomoc nieznajomym.

Nie piszę tego, by się pochwalić, choć tak to może wyglądać. Nie jestem bohaterem, bo dałem trochę od siebie. Jestem za to gnojkiem, który postanowił wykorzystać swoją złość na drugiego człowieka, by zrobić coś, co rzadko ma miejsce, pomóc nieznajomemu. Złe intencje, przemienione w coś dobrego.

No, I’m not a hero. I’m Batman.

Ten tekst jest trochę niepoważny, zdaję sobie z tego doskonale sprawę. Jeśli ktoś chce wyciągnąć z niego coś pożytecznego, to niech to będzie impuls, by wspomóc jakąś sprawę. Może to być przelew, tak jak ja to zrobiłem, najprostsza rzecz na świecie. A może ktoś, dużo wartościowszy ode mnie, po przeczytaniu tego tekstu weźmie udział w wolontariacie. W końcu wszyscy możemy być Batmanami, a może nawet bohaterami na miarę naszych czasów.

Stanisław Karkosz

Comments


bottom of page